Jak internet długi i szeroki, zewsząd dobiegają głosy o zniechęceniu polityką. Pojawiły się mniej więcej kilkanaście tygodni temu i narastają.
Jeszcze kilka miesięcy temu: bannery, śmieszne obrazki w mailach i na stronach WWW, koszulki, plakietki, dowcipy polityczne, inicjatywy uczniowskie, chowanie babci dowodu, żarliwe dyskusje, itd.
A teraz? Narzekanie na jedno wielkie bagno, że wszyscy ONI są tacy sami, że ile można patrzeć na politykę w telewizji…. a wątki polityczne na forach dyskusyjnych jakoś świecą pustkami.
Tak właśnie reagują młodzi, wykształceni, z dużych miast, konsumenci piwka i filmików pornograficznych, widzowie elitarnych programów rozrywkowych Szymona i Kuby, którzy za nic nie chcą przyznać, że zostali wydymani.
Żeby być uczciwym: podobne objawy, acz w mniejszym nasileniu, widać u niektórych zwolenników PiS, którzy na przykład dali się nabrać na tę całą farsę z rzekomym sprzeciwem wobec Traktatu Lizbońskiego.
A odpowiedź na pytanie “Czy to ich czegoś nauczy?” brzmi: NIE. Boję się przewidywać, na kogo zagłosują następnym razem.
Precz z demokracją!